[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dziewczyna posłusznie stanęła u jego boku, zdołała jedynie wzruszyć ramionami, co
miało oznaczać Nie-mam-zielonego-pojęcia i skrzywić się z powątpiewaniem, co z kolei
znaczyło Myślę-że-ten-facet-sfiksował .
Cole, zwolnij trochę! wysapała, chwytając go za rękę.
Przepraszam. Zapomniałem, że jesteś taka drobna. Chodz powiedział, delikatnie
biorąc ją za rękę i ciągnąc w kierunku niewielkiego domku stojącego z dala od innych
zabudowań.
Chcesz podarować mi domek? spytała ostrożnie, zerkając spod oka.
Nic nie mów, tylko popatrz rozkazał Cole, otwierając skrzypiące drzwi i wchodząc do
wnętrza by zapalić światło.
Jassy weszła do pomieszczenia i zamarła w pół kroku nie wierząc własnym oczom.
Cole...
Myślisz, że to odpowiednie miejsce? spytał cicho, uważnie obserwując jej
zachowanie.
Jassy bez słowa skinęła głową, rozglądając się wokół. Dom prawdopodobnie służył
kiedyś jako magazyn, lecz teraz został wysprzątany i opróżniony, z wyjątkiem stojącej
pośrodku sztalugi i kilku pustych blejtramów opartych o ścianę.
Dziewczyna podeszła do niewielkiego regału, zapełnionego rozmaitymi rodzajami farb,
pędzli, szpachelek oraz innych narzędzi. Był także podwójny zlew z kranem i niezmierzona
przestrzeń do pracy.
Cole stał przy drzwiach, patrząc na reakcję dziewczyny. Trzy okna zapewniały widok na
północną stronę posiadłości oraz taką ilość światła, jakiej tylko artystka mogłaby
potrzebować.
I co? spytał niecierpliwie. Oszołomiona Jassy zwróciła się ku niemu.
To... prawdziwe atelier powiedziała zduszonym głosem.
Zrobił zadowoloną minę.
Chciałem, żeby tak wyglądało.
Zrobiłeś to dla mnie?
A dla kogo? Chyba nie zrezygnowałaś z malowania?
Jassy wierciła się pod jego drwiącym spojrzeniem.
Ale... dlaczego?
Rozglądała się z niedowierzaniem, oceniając wkład pracy, którą włożył w przygotowanie
tego miejsca.
To nic wielkiego mruknął Cole. Mam jeszcze coś dla ciebie dodał, wskazując na
stojące w pobliżu pudełko.
Jassy otworzyła je z zaciekawieniem. Wewnątrz znalazła pięć par dżinsów, niemal tuzin
bluzek i kilkanaście par majteczek różowych, z koronkami.
Obróciła się cała w pąsach, ściskając majteczki w dłoni.
Cole poruszył się niespokojnie, rumieniec wypełzał mu z wolna zza kołnierzyka koszuli.
No... przecież nie mogłabyś nosić także bielizny Jimmi ego! zamruczał wyjaśniająco.
Jassy spojrzała na swoje ubranie. Dżinsy były zbyt obcisłe, a w dodatku kilka
centymetrów za długie.
Bardzo uprzejmie z jego strony, że pożyczył mi swoje ubranie odezwała się, lecz Cole
przerwał jej wpół zdania.
Jimmi ma dopiero trzynaście lat, a te cholerne dżinsy są zbyt ciasne dla ciebie!
Jassy uśmiechnęła się kpiąco.
Nie przypuszczałam, że ktoś to zauważy.
Taak? burknął niecierpliwie Cole. Jeden z moich pomocników niemal się dzisiaj nie
oparzył przy piętnowaniu krowy!
A co to ma wspólnego ze mną? patrzyła nie rozumiejąc.
Właśnie przechodziłaś cierpliwie wyjaśnił Cole i miałaś na sobie te cholerne
spodnie!
Jassy gapiła się na niego, ale nie musiała odpowiadać. Mówił jak w transie.
Albo ta koszula...
To twoja! zaprotestowała Jassy, zerkając na zniszczony materiał.
Do diabła, wiem o tym! Chcę ją z powrotem!
Na miłość boską, przecież to tylko stara koszula!
Ech, kobiety! Cole popatrzył z politowaniem na dziewczynę.
Mężczyzni! Jassy podniosła obie ręce. Dlaczego wszyscy jesteście tak zwariowani!
Przez takie kobiety jak ty odparł ostro. Tu nie chodzi o koszulę, Jassy.
W takim razie o co? Posłał jej ciężkie spojrzenie.
O nic. Nie ma sprawy. Zatrzymaj tę cholerną koszulę. Jak chcesz, to śpij w niej.
Właśnie, że tak zrobię! wrzasnęła. Będę w niej spać, kąpać się i... odwróciła się
tyłem, by opanować nerwy. Sam mnie poprosiłeś, żebym została. Sprowadziłeś mnie tutaj.
Jego ręce spoczęły na ramionach dziewczyny.
Przepraszam, że krzyczałem. Naprawdę nie obchodzi mnie ta koszula.
Obróciła się w jego stronę.
Więc o co chodzi, Cole? Uznałeś, że jednak jestem ci niepotrzebna?
Dostrzegł w jej oczach zle skrywany błysk bólu.
Oczywiście, że nie westchnął. Po prostu miałem zły dzień.
Mogę wyjechać powiedziała cicho i ostrożnie mogę wrócić do Houston i udawać, że
nigdy się nie spotkaliśmy. Oboje możemy udawać, że nic się nie wydarzyło.
Naprawdę tak myślisz, Jassy? Cole popatrzył jej prosto w oczy.
Jassy wpatrywała się w niego jak oczarowana. Co on robił? Dlaczego odczuwała dziwny
ból, gdy wymawiał jej imię?
Cole zaczęła łamiącym głosem, nie bardzo wiedząc, co chce właściwie powiedzieć.
Zresztą to nie miało żadnego znaczenia. Nie dał jej skończyć.
Jego usta powoli zbliżały się do jej twarzy. Gdy dotknął jej warg, poddała się bez oporu.
Nie próbowała zwalczyć ani zrozumieć siły, która ją obezwładniła.
Złączył ich głęboki pocałunek. Usta Cole a przesuwały się po jej ustach, smakując
słodycz i miękkość, nieodłączne cechy Jassy.
Gdy dotknął językiem słodkich warg, dziewczyna westchnęła głęboko. Jej usta rozchyliły
się instynktownie, zezwalając na mocniejszy kontakt.
Uczucie było zniewalające. Od chwili, gdy ich usta złączyły się razem, Jassy nie była
pewna, czy to ona zapada się w głąb Cole a, czy odwrotnie.
Nie! odskoczyła przerażona własną wyobraznią, i odczuwaną emocją. Szukała
wzrokiem jego spojrzenia.
Cole wziął głęboki oddech. Jassy widziała, jak pierś pulsuje mu przyśpieszonym rytmem.
Czyżby był równie poruszony jak ona?
Dziewczyna z wolna pokręciła głową i ten ruch przywrócił Cole owi pełną świadomość.
Odwrócił się, prostując plecy.
To się więcej nie zdarzy.
Nieoczekiwanie Jassy poczuła przypływ oburzenia, wywołany tą obietnicą. Cole był zbyt
niezależny, zbyt opanowany.
Sam zacząłeś! skarżyła go dziecinnie. Nie wysyłałam ci zaproszenia.
Cole uśmiechnął się kpiąco.
Kotku, twój wzrok jest wystarczającym zaproszeniem.
Masz samcze poglądy! rzuciła w nadziei, że gniew stłumi pożądanie, które ją
ogarnęło.
Nie odwiedzają nas sufrażystki ani członkinie ruchu wyzwolenia kobiet. Nasze ranczo
jest tradycyjne mówił, próbując zapanować nad przyśpieszonym biciem serca.
Jassy uśmiechnęła się chłodno.
W ciągu lata postaram się, abyś zmądrzał, kowboju.
Cole patrzył na nią uważnie.
Nie wątpię, Płomyczku.
Obrócił się na pięcie i wyszedł z pomieszczenia, pozostawiając Jassy samą, pełną
mieszanych uczuć i kobiecego strachu.
ROZDZIAA PITY
Mijały dni, a Jassy wciąż walczyła ze swym uczuciem. Ciągle miała przed oczyma twarz
Cole a, myślała o nim bez przerwy. Gdy spała, śniła o Cole u, gdy pracowała, widziała jego
sylwetkę na płótnie. Juana nieraz zaskoczyła ją w chwili, gdy nieobecnym wzrokiem
wpatrywała się w horyzont, myśląc co Cole robi w tej chwili.
Dlaczego z nim nie pojedziesz? spytała któregoś poranka gospodyni, zbierając
pozostawione po śniadaniu naczynia.
Tylko bym przeszkadzała odparła. Nie znam się na pracy ranczera.
Powinnaś spróbować. To jedyny sposób, żeby się czegoś nauczyć doradziła rozsądnie
Juana, odkręcając kran. Poproś go jutro, na pewno pozwoli, byś mu towarzyszyła.
Jassy westchnęła, patrząc za znikającym w oddali mężczyzną.
Może powinnam to zrobić powiedziała, zwracając twarz w stronę Juany. Jeżeli mam
zamiar namalować całe ranczo, muszę je lepiej poznać. Myślisz, że mnie zabierze?
Myślę, że tak odpowiedziała po chwili gospodyni.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podobne
- Start
- KrĂłlewski RĂłd 07 Morgan Raye Zemsta ksiÄcia
- Morgan Raye Skradzione pocaĹunki
- Boswell Barbara za wszelka cene #
- Bedroom Chronicles Jamise L Dames, Brenda L Thomas, Amaleka McCall, Anna J (pdf)
- Goethe, Johann Wolfgang von Die Le
- John DeChancie Castle 03 Castle K
- Jessica Matthews Czas ukojenia
- John Ringo Princess of Wands ARC
- Tadeusz TośÂśÂoczko Od paternalizmu przez partnerstwo, formalizm do klientelizmu
- Ośźogowska, Hanna Tajemnica zielonej pieczćÂci
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aceton.keep.pl