[ Pobierz całość w formacie PDF ]

że uduszenie Gustawa Durera sprawiło mu niezwykłą przyjemność i żałuje tylko, że nie może zrobić tego
ponownie.
Dorn opuścił celę wyraznie wstrząśnięty. Było jasne, że ten Lindenberg był zupełnym szaleńcem. Władza nie
miała prawa umieszczać go w więzieniu wojskowym. Personel więzienia w Torgau nie mógł być obarczony
winą za dzieło szaleńca.
Pozostało tylko wypełnienie odpowiednich formularzy w trzech, a czasem w czterech egzemplarzach i
Gustaw Diirer mógł być wreszcie wykreślony z dokumentów. Dorn wrócił do swojego biura w fatalnym
nastroju, trzaskajÄ…c za sobÄ… drzwiami.
- Czyżby coś nie tak? - zapytał ktoś z lekką naganą w głosie.
Dorn powstrzymał przekleństwa, które cisnęły mu się na usta.
Stuknął głośno obcasami.
- Heil Hitler! Czy dobrze spędził pan noc panie majorze?
- Zrednio, dziękuję Dorn.
Major Divalordy był byłym agentem ubezpieczeniowym z Innsbrucku. Zwykł mylić wojsko z kompanią
ubezpieczeniową i traktował Dorna z tą samą twardogłową uprzejmością, z jaką traktował tam swoich
kolegów. Nigdy nie przyszło mu do głowy, że zawodowy pruski żołnierz czuł do niego głęboką pogardę.
Major uśmiechnął się łagodnie, gładząc końcówki swych jedwabistych blond wąsów.
- Więc? Co tam słychać? Co dziś mamy w menu? Coś soczystego do zameldowania? Więcej niż sądzisz,
pomyślał Dorn z furią. Wyprostował się i zaczął wyszczekiwać swój
raport w najlepszym wojskowym stylu.
- Melduję, że strabsfeldwebel Gustaw Diirer został uduszony przez jednego z więzniów fel-dwebla
Lindenberga. Z całą pewnością szaleńca. Zmierć nastąpiła niedawno, dokonałem już analizy zdarzeń. Ciało
zostało niezabezpieczone w pokoju w bloku 6 - pomyślałem, że może zechce pan rzucić okiem. W tym
pokoju maszyna do pisania została wyczyszczona i zakonserwowana na polecenie pułkownika. Szuflady w
biurku pokryte są pudrem tak, że otwierają się i zamykają bez zarzutu.
W swoim segregatorze znajdzie pan dwie teczki, które wymagają pańskiej uwagi - odrzucone odwołania.
Jest także rozkaz egzekucji, na którym wymagany jest pański podpis i spis sztućców, który powinien pan
zaaprobować... Sądzę, że to wszystko.
Dorn stanął sztywno na baczność, czekając na reakcję majora. Z zadowoleniem zauważył pot na jego czole.
- Bardzo mnie to martwi. NaprawdÄ™ bardzo... Gustaw Diirer zamordowany! To wydaje siÄ™
nieprawdopodobne... Taka rzecz w cywilizowanym miejscu... NaprawdÄ™ szokujÄ…ce! Czy jest pan tego
pewien?
- Absolutnie. Więzień Lindenberg przyznał się do popełnienia zbrodni.
- Ale czemu w ogóle coś takiego zrobił? Co miał nadzieję przez to osiągnąć?
- Naprawdę nie wiem - powiedział Dorn uświadamiając sobie, że nie spytał się zabójcy
o jego motywy. - Myślę, że to bardzo prawdopodobne, że po prostu nie cierpiał strabsfeldwebla.
- Naprawdę? - Major podkręcił sobie wąsa w zdenerwowaniu. - Co za niesamowita sytuacja! Nie mogę
powiedzieć, że sam przepadałem za Gustawem Diirerem, ale nie jest to wystarczający powód, by kogoś
mordować.
- Tak jak powiedziałem, panie Majorze, ten więzień to kompletny szaleniec.
- Z pewnością. Z pewnością. Ale wciąż...
Dorn patrzył z przyjemnością na męczącego się majora. Pochylił się nad biurkiem i zaczął pracowicie
układać różne listy i dokumenty do podpisu. Major wziął do ręki pióro i podpisał się we wskazanych przez
Dorna miejscach. Zwykle nie miał zielonego pojęcia, co podpisywał. Bez swojego adiutanta, który mu
wszystko pokazywał, kompletnie by się zagubił w tej dżungli. Najbardziej w życiu bał się sytuacji, w której
będzie sam w pokoju, w którym nagle zadzwoni telefon. Byłby wtedy zmuszony do odebrania telefonu, a po
drugiej stronie, był tego pewien, odezwałby się któryś z oficerów sztabowych pułkownika Vogla Oni dzwonili
wyłącznie po to, by na coś złożyć skargę, ale, co gorsza, major Divalordy nie mógł nigdy zrozumieć ani
jednego słowa z tego, co mówili. Był to jakiś dziwaczny wojskowy żargon, z którego major, jak na razie,
zdołał opanować jedynie absolutne podstawy.
Dorn uśmiechnął się i podniósł różową teczkę. Otworzył ją ze służalczym pośpiechem. Major skinął głową w
podzięce i złożył swój podpis na dole pierwszego dokumentu. Tak jak i wiele innych przed tym, tak i ten
wyrok śmierci podpisywał nieświadomie. Zamknął teczkę i wręczył ją z powrotem, nie widząc nawet grubych,
pisanych gotykiem liter: »
Feldwebel Hermann Lindenberg
43 Pułk Piechoty
Data zgonu...
Dostarczony do krematorium.....
Dorn zebrał podpisane dokumenty i zgrupował je razem.
- Trzeba będzie wypełnić formularze związane ze śmiercią Diirera. Zrobi to pan majorze czy ja mam się tym
zająć?
- Zostawiam to tobie. Ty będziesz wiedział, co z tym zrobić.
Major otworzył swoją szufladę i wyciągnął dwa cygara, jedno wręczając Domowi. Wypili po lampce koniaku z
butelki stojącej w narożnej szafce. Zawartość butelki wyraznie się zmniejszyła od wczorajszego wieczora.
Obaj mężczyzni to zauważyli; żaden z nich tego nie skomentował.  Biedny facet", pomyślał major.
 Potrzebował na pewno czymś się wzmocnić po tym, co się stało".
 Wszyscy oni są tacy sami", pomyślał Dorn.  Publicznie deklarują, że nie dotykają alkoholu ani kobiet, a
prywatnie nie robiÄ… nic innego tylko chlejÄ… i chodzÄ… na dziwki. Cholernie typowe".
Dorn usiadł wygodnie za swoim biurkiem. Przyniesiono pocztę dzienną i Dorn zabrał się za przeglądanie.
Wyciągnął jeden list, resztę wrzucając do jednego z wielu segregatorów. Zawartość listu zapewniła mu dobre
samopoczucie na dłuższą chwilę. W końcu, wyraznie się ociągając, ukrył kopertę w swoim schowku pod
 vólkischer Beobachter" i zabrał się do wypełniania formularzy. Na górze strony napisał:  Dochodzenie
prowadzone przez haupfeldfebla Dorna w sprawie śmierci straubsfeldfebla Gustawa Diirera". Poniżej w
rubryce  Przyczyna Zmierci" napisał jedno słowo:  Morderstwo". Patrzył się przez kilka minut na swoje
dzieło, zadowolony z rezultatu ochoczo zabrał się za resztę raportu. Kto wie, może będzie go czytał sam
Reichsfiihrer SS Heinrich Himmler? Oczami wyobrazni Dorn już widział swój transfer do Gestapo.
Przerwał mu przejmujący dzwonek telefonu przy jego łokciu. Dość gwałtownie major Diva-lordy podniósł się
z krzesła i opuścił pokój. Dorn uśmiechnął się z przekąsem, porwał słuchawkę i wrzasnął:
- Tak? Kto to? O co chodzi?
- Chcę wiedzieć co, do cholery, dzieje się w waszej sekcji?
Był to głos pułkownika Vogla. Dorn w panice upuścił słuchawkę, która trzasnęła o podłogę.
- Halo? Czy to ty, Dorn? Co tam się, do ciężkiej cholery, dzieje? Jesteś tam?
- Tak jest.
Dorn nerwowo przedstawił swoją wersję śmierci Diirera i własnego śledztwa.
- Cała ta sprawa śmierdzi i wygląda na to, że to spartoliliście - powiedział pułkownik.
Dorn pospiesznie dodał, że major Divalordy zna już wszystkie fakty i sam nadzoruje tę sprawę. Pułkownik
mruknął coś niewyraznie i odłożył słuchawkę.
Przez kilka chwil Dorn siedział sparaliżowany na swoim krześle, ale wziął się w garść i sam chwycił za
telefon. Wykrzyczawszy się na podwładnych w całym budynku, poczuł przypływ utraconej pewności siebie i
by utrzymać ten stan, wyszedł z biura, by nawrzeszczeć na kogokolwiek spotka na swej drodze. Aby dodać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl