[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wiał jej sposób śpiewania.
Gdy doszła do słów o „braku intelektu" sikorki, zrobiła minę zdziwionego
prostaczka. Publiczność wybuchnęła śmiechem, bawiąc się razem z nią.
Ma wielki dar, pomyślał Elliot. Umie rozbawić ludzi, wciągnąć ich do
magicznego kręgu, w którym czują się swobodni i szczęśliwi.
Przyglądał się, jak odrzuciła głowę i szerokim gestem ręki zaprosiła słu­
chaczy, by śpiewali razem z nią, a oni dołączyli do niej. Zauważył, że
nawet jedna ze służących Buntingów, pośpiesznie zbierając puste filiżan­
ki, podśpiewuje Sikoreczkę. Letty zachęcona pochwałami gładko przeszła
do starego muzycznego szlagieru Szampański Charlie.
Jej żywa, ruchliwa twarz nabrała dobrotliwego wyrazu i rubaszności,
a głos stał się niewyraźny i łobuzerski, doskonale naśladując charakter i ak­
cent chłopaka z nizin, tytułowego bohatera piosenki. Publiczność zaczęła
. klaskać w takt muzyki.
Jego sąsiedzi klaskali! Jakby byli w piwiarni, a nie w salonie lorda Paula
Buntinga. Zresztą sam Paul nie miał nic przeciw temu. Klaskał ze wszyst­
kimi. Florence Beacon wystukiwała rytm stopą, a Rosę Jepson podrygi­
wała. Tylko Cathenne tkwiła nieruchomo z uśmiechem przyklejonym do
twarzy.
Letty doszła do refrenu i zaśpiewała:
- „Na imię mi Szampański Charlie!" - A potem przyłożyła dłoń do ucha,
jakby nasłuchiwała. Goście nie zawahali się dośpiewać z entuzjazmem:
- „Szampański Charlie, tak mnie zwą!"
Odrzuciła głowę do tyłu i zaśmiała się z nieudawaną radością. Ciągle się
śmiejąc, spojrzała w tłum. Nagle urwała i szeroko otworzyła oczy. Elliot
obrócił się na krześle. Niczego tam nie było, a jednak wpatrywała się w je­
den punkt, jakby zobaczyła ducha.
Dotknęła skroni i uśmiechnęła się nerwowo.
- Bardzo przepraszam, chyba zapomniałam następnej zwrotki.
Rozbawiony tłum wydał zgodny jęk zawodu.
- O, państwo są nadzwyczaj łaskawi, ale muszę już skończyć.
Wstała, ukłoniła się szybko i pobiegła na koniec sali.
Kim była? Wiedział, że nazywa się Agatha Letitia Whyte. Dla przyja­
ciół Letty. I choć z każdym dniem dowiadywał się więcej o Letty, miał
dziwne wrażenie, że coraz mniej wie o lady Agacie.
126
Letty chwyciła Mikrusa na ręce. Mało brakowało! Bawiła się w najlep­
sze, gdy nagle zobaczyła gałgana stojącego w samym środku przejścia
między rzędami krzeseł.
Stał na tylnych łapach i szykował się do przemaszerowania do niej środ­
kiem sali. Co gorsza, zamierzał to zrobić z torebką Catherine Bunting w zę­
bach. Powinna się domyślić, że wykręci taki numer.
Aktor zawsze pragnie skupić na sobie uwagę publiczności, a Mikrus był
urodzonym aktorem. Wystarczyły oklaski, a on zaczynał swój popis. Sa­
ma go tego nauczyła. Także kraść torebki paniom na widowni. Nigdy by
nie pomyślała, że połączy obie umiejętności. Dzięki Bogu nikt nie zauwa­
żył.
Rzuciła torebkę na ziemię i kopnęła pod rząd krzeseł. Służba znajdzie ją
później podczas sprzątania. Odwróciła się, trzymając wyrywającego się
jej z rąk Mikrusa. Za nią zebrał się już spory tłumek ludzi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl