[ Pobierz całość w formacie PDF ]

stosiku wzięła do ręki książkę w foliowej okładce i otworzyła
ją na kolanach. Był to jeden z ciążowych podręczników, które
Hazel wypożyczyła z biblioteki dzień wcześniej. Zamarło jej
serce na wspomnienie oczekiwania w kolejce, kiedy to miała
ochotę skurczyć się albo zniknąć i czuła się jak ostatnia
degeneratka. Bibliotekarka obrzuciła ją krzywym
uśmieszkiem, a ona stała jak na cenzurowanym.
Biedna Jaime, pomyślała. W jej wypadku osąd trwał dwie
minuty. Jaime będzie mu poddawana przez najbliższe
miesiące, a niewykluczone, że jeszcze wiele dłużej.
Musi istnieć jakiś sposób, by można było coś naprawić.
Musi istnieć coś, co uszczęśliwiłoby Jaime. A może nawet
coś, co obudziłoby w niej entuzjazm do urodzenia dziecka i
pozostania na wyspie, by je samodzielnie wychować.
Wpadł jej raptem do głowy pomysł, gotowy i w pełni
ukształtowany. Szybko zajrzała do szafy. Odsunęła na bok
pokrowiec, odsłaniając jedyną sukienkę Jaime i zdejmując ją z
wieszaka.
- Ruszaj się! - rzekła niespodziewanie, rzucając Jaime jej
białą sukienkę. - Nie mamy zbyt wiele czasu, a ty musisz
jeszcze wziąć prysznic.
- Co? - wymamrotała Jaime, nie odrywając wzroku od
książki. - Co ty wygadujesz?
- Idziesz z nami. Nie mam czasu na dyskusje! - oznajmiła
z taką stanowczością, że ledwo rozpoznała własny głos. -
Cuchniesz jak cap. Jazda. Bierz prysznic. No już.
*
- Ostrygi, lekcja pierwsza! - ogłosił Luke. - Patrzcie i się
uczcie.
Luke, Hazel i Jaime zajęli pozycje przy długim bufecie na
werandzie jachtklubu. Stary, kwadratowy budynek z
widokiem na port Edgartown był oświetlony czerwonymi,
białymi i niebieskimi mrugającymi lampkami, a rozłożystą
werandę udekorowano chorągiewkami i draperiami w
barwach narodowych.
Tłum tworzyło morze męskich garniturów z gniecionego
lnu oraz falbaniastych sukienek koktajlowych. Kobiety lekko
cmokały się nawzajem w upudrowane policzki, mężczyzni
mieszali w szklankach trunki i poklepywali się serdecznie po
plecach. Zciany wewnątrz budynku obwieszone były czarno -
białymi fotografiami, pozowanymi zdjęciami
przedstawiającymi łodzie i żeglarzy minionych pokoleń. Hazel
rozejrzała się po werandzie i westchnęła. Nie mogła oprzeć się
wrażeniu, że Jaime miała rację co do snobizmu tego
towarzystwa.
Ale definitywnie myliła się w kwestii jedzenia. Bufet był
dobrze zaopatrzony i bynajmniej nie ignorowany. Goście
częstowali się wspaniałymi sałatkami owocowymi, świeżymi
warzywami i parującymi kolbami kukurydzy. Na drugim
końcu bufetu znajdował się zaś bar z surowymi owocami
morza, niekończąca się parada małży i ostryg, oczyszczonych
i ułożonych między cząstkami cytryn oraz niewielkimi
miseczkami sosów.
Luke wybrał dwie ostrygi i podał Hazel mniejszą z nich.
- Przykro mi, Jaime - powiedział, gdy nakładała na talerz
grillowanego kurczaka i sałatkę. - Dla ciebie żadnej morskiej
surowizny.
Wzruszyła ramionami i nalała sobie szklankę musującego
jabłkowego cydru. - Ciąża to superubaw - rzekła z
westchnieniem, taksując ich kieliszki z szampanem.
- Okej! - rzekł, doprawiając ostrygi kilkoma kroplami
wyciśniętego z cytryny soku i sporą porcją czerwonego sosu
koktajlowego. - No to chlup!
Jednym szybkim ruchem odchylił głowę w tył, podniósł
muszlę do ust i wessał ostrygę jednym siorbnięciem.
- Takie proste, a jakie pyszne! - westchnął z przebiegłym
uśmieszkiem. - Teraz twoja kolej!
Było to wyzwanie. Hazel spojrzała niepewnie na Jaime,
która ponagliła ją uniesieniem ciemnych, gęstych brwi. Hazel
miała problem z surowizną, nie wspominając już o oślizgłości,
z jaką to morskie żyjątko pławiło się w swej gruzłowatej
muszli. Wiedziała jednak, że Jaime i Luke nie dadzą jej
spokoju, póki przynajmniej nie spróbuje.
Zamknęła oczy i oparła brzeg muszli o dolną wargę,
przechylając jej zawartość do otwartych ust. Poczuła na
języku wilgoć i chłód, od których początkowo się wzdrygnęła,
kiedy jednak ostryga zsunęła się do gardła, pozostawiła po
sobie słonawy, świeży posmak, a Hazel była zaskoczona, że
prawie jej smakowała.
- I co ty na to? - zapytała Jaime. Hazel się uśmiechnęła.
- Niezłe! - odparła z niedbałym wzruszeniem ramion, jak
gdyby codziennie połykała żywe stworzonka. - Ma smak
oceanu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl