[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wcześniej. Mam spokój. Właściwie dopiero teraz
zrozumiałam, co znaczy mieć święty spokój, nie być pod stałą
kontrolą wzrokową bądz telefoniczną. Czuję się, jakby zdjęto
mi jakieś kajdany, pozbawiono uciskającego duszę żelastwa.
Już samo to, że nie muszę każdego dnia wysłuchiwać
złośliwych uwag, jest ogromną ulgą. Nikt mnie nie nadzoruje,
nie sprawdza telefonu, nie wypytuje, z kim i o czym
rozmawiałam, nie muszę kilka razy dziennie odpowiadać na
pytanie, co i o której robiłam. Wspaniale jest żyć bez
krzyków, nerwów, strachu, że za chwilę z jakiegoś banalnego
powodu wybuchnie karczemna awantura. Właściwie nie
muszę się o nic martwić. Paweł robi zakupy, wynosi śmieci,
zmywa po sobie, a nawet sprząta. Mnie pozostaje gotowanie,
bo nie mogę spokojnie patrzeć, jak podgrzewa dania ze
słoiczka albo przyrządza sobie zupkę chińską. Paweł stara się
we wszystkim mnie wyręczać, bo ja teoretycznie nie mogę nic
robić. Mam połamane żebra, ale Michała zapewne nic by to
nie obchodziło. A ile by nazrzędził, gdyby musiał mi w czymś
pomóc... Dopiero teraz widzę, że bardzo pechowo wybrałam
sobie towarzysza życia.
%7łona Pawła jest prawdziwą szczęściarą. Jeszcze jej nie
poznałam, a już zazdroszczę. Swoją drogą, to wszystko jest
jakieś dziwne. Kobieta ma w domu taki skarb, a zamiast się
nim cieszyć i podtrzymywać płomień domowego ogniska,
siedzi gdzieś w delegacji i nawet nie dzwoni. Przynajmniej nie
słyszałam, żeby dzwoniła. Zapytam kiedyś Pawła, co dzieje
się z jego ukochaną, ale zgrabnie wymigał się od odpowiedzi.
A przecież wiem, że ma dziecko, bo Dominika wypatrzyła w
przedpokoju pudło z zabawkami. I jakaś kobieta też musi tu
mieszkać, skoro w łazience są damskie kosmetyki, w oknach
wiszą czyste firanki, a kurz nie zalega nawet na szafach. Cóż,
nie chce mówić, to nie. Nie będę naciskać, bo i on nigdy tego
nie robi. Myślę, że właśnie na tym polega przyjazń, żeby móc
drugiej osobie opowiedzieć o wszystkim, ale tylko wtedy,
kiedy się tego chce.
Jak tylko trochę się pozbieram, to wynajmę pokój, bo nie
mogę w nieskończoność siedzieć Pawłowi na głowie, a do
siebie nie zamierzam na razie wracać. Najpierw muszę
wpłynąć na Michała, żeby opuścił nasze mieszkanie. Moje
mieszkanie. Bardzo się cieszę, że w ubiegłym roku nie
uległam presji, żeby je sprzedać, wziąć kredyt i kupić coś
większego. Wtedy byłaby to wspólna własność.
Najwidoczniej obudził się we mnie instynkt
samozachowawczy i bardzo dobrze.
Sama nie wiem, skąd we mnie tyle siły. Cały mój
dotychczasowy świat legł w gruzach, a ja, zamiast
lamentować, spokojnie planuję, co będzie dalej. Nie boję się.
Nie wiem, gdzie szukać pomocy, ale nie potrafię żałować
rozstania z Michałem. Właściwie wydaje mi się, że skoro
miałam dość siły, żeby uciec, to teraz może być już tylko
lepiej. ~ Inga
Gabrysia upiła ze szklanki łyk herbaty i postukała palcami
w blat biurka. Czekała na odpowiedz Nikogo_Ważnego.
Minęło jednak kilkanaście minut, a on nie odpisywał. Dziwne,
przecież właśnie o tej porze zwykli prowadzić internetowe
pogaduszki. Pełną napięcia chwilę przerwał dzwonek telefonu.
Dziewczyna westchnęła niechętnie. Spodziewała się, że to
znowu Michał będzie próbował zepsuć jej wieczór grozbami
albo obietnicami bez pokrycia. Zadziwiające, że przez te kilka
dni ani razu nie zapytał o córkę, nie wyraził chęci spotkania z
nią ani nawet nie pojawił się w przedszkolu. Czyżby w końcu
coś zrozumiał? Na szczęście wyświetlony numer nie należał
do męża.
- Tak, słucham? - powiedziała Gabrysia.
- Dobry wieczór.
Głos %7łyły rozpoznałaby nawet na końcu świata. Czegóż
ona mogła chcieć o tej porze?
- Dobry wieczór, pani dyrektor. Czy coś się stało?
- Mam nadzieję, że nie. Chciałabym się z panią spotkać.
- Ale...
- Wiem, wiem, że jest pani chora. Mogę do pani
podjechać, jeśli to konieczne.
Gabrysia zagryzła wargi. Wolałaby, żeby przełożona nie
widziała jej z sińcami na twarzy.
- Nie możemy tego przełożyć? - zapytała niepewnie.
- Nie, to bardzo ważna sprawa i chcę ją załatwić jak
najszybciej.
- No dobrze. Może w takim razie jutro po obiedzie w
jakiejś kawiarni?
- Zapraszam do siebie na herbatę. O szesnastej może być?
- Tak. - Gabrysia odłożyła telefon i jeszcze raz zajrzała na
bloga. Odpowiedzi internetowego znajomego nadal nie było.
Szkoda, miała nadzieję, że uda jej się porozmawiać z kimś
życzliwym, może nawet zapytać, co odpowiedzieć, kiedy
przełożona zapyta o ślady na twarzy. - Trudno - mruknęła pod
nosem. - Najwidoczniej jak sama sobie nie poradzę, to nikt mi
nie pomoże.
*
Krystyna rozłożyła na ławie szydełkową serwetę i
powiodła wzrokiem po pokoju. Zawsze go lubiła, był ciepły,
przytulny, a jego łososiowe ściany pamiętały czasy, kiedy
niemal codziennie rozlegał się tu młodzieńczy śmiech. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl