[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Rozumiem, że wniesiesz o przyznanie ci opieki nad nimi?
 Oczywiście.
 Zdajesz sobie sprawę, że z Kim możesz mieć problemy? Jest dostatecznie
duża, żeby zeznawać. Co będzie, jeśli się uprze, że chce być z Hankiem? Sąd
może się do tego przychylić.
 Hank zgodził się, żeby oboje zostali przy mnie.
 Jak na razie, ale pamiętaj, że on nie będzie przez całe życie mieszkał w
tym motelu. Może zmienić zdanie, jeśli się przeniesie w lepsze miejsce 
zauważyła Lara.
 Jestem pewna, że nie będzie walczył o opiekę  odparła krótko Susan, ale
uwagi Lary zrobiły swoje. Zaczęła mieć wątpliwości, czy Hank na pewno
zrzeknie się praw do dzieci.
 Słuchaj, chciałabym ci coś zaproponować.  Lara z uwagą dobierała
słowa.  Ta metoda nie zawsze gwarantuje pożądane rezultaty, ale czasem bywa
bardzo skuteczna i korzystna. Zwłaszcza dla dzieci.
 Mów.
 Uważam, że zasadnicze sprawy powinniście ustalić między sobą.
Prawnicy nazywają to mediacją rozwodową. Ogromnie upraszcza całą procedurę.
W ten sposób przeprowadziłam kiedyś własny rozwód. Jest tylko jeden warunek.
Otóż oboje z Hankiem musicie poświęcić trochę czasu na omówienie wszystkich
szczegółowych kwestii.
 To może być trudne. Nie rozmawiamy ze sobą.
 Wiem. Musicie jednak przemóc się, choćby ze względu na dzieci. Poza
tym oszczędzicie mnóstwo pieniędzy. Nie zapominaj, dlaczego prawnicy jeżdżą
mercedesami.
 A więc sugerujesz mediację?  Susan wciąż była nastawiona sceptycznie.
Nie miała ochoty na dyskusje z Hankiem.
 Tak. Ustalicie wszystko między sobą, nie angażując adwokatów. Mogę
wam trochę pomóc. W ten sposób koszty rozwodu będą mniejsze o połowę. W
przeciwnym razie prawnicy obedrą was ze skóry.
 Co konkretnie trzeba określić w takiej dwustronnej umowie?
 No cóż, przede wszystkim sprawę opieki nad dziećmi, alimenty, podział
wspólnego majątku, ewentualnie długi. Możesz mi wierzyć, że jest tego więcej,
niż przypuszczasz.
 Zastanawiam się, czy potrafimy to zrobić  stwierdziła Susan.  Ale
chyba nie mamy wyboru. Nie wiem tylko, czy Hank zgodzi się na to.
 On może wynająć adwokata, jeśli zechce  zapewniała Lara.  Dam mu
nazwiska tych, którzy znają się na mediacji.
 To byłoby nie fair w stosunku do ciebie.
 Nie widzę tego w ten sposób. Zrozumiem jego racje, jeśli zwróci się do
kogoś, kto nie jest osobiście zaangażowany w wasze problemy.
 W tych okolicznościach powinien zaakceptować ten wariant i twoją
pomoc, Lara. Sądzę, że też chciałby mieć już rozwód za sobą.
 Zadzwoń do mnie, jeśli Hank się zgodzi. Wypiszę w punktach
najważniejsze sprawy i dam ci kilka umów jako wzór. Z resztą dacie sobie radę
sami.
 Dzięki za konsultację. Przyślij mi rachunek.
 Nie wygłupiaj się. To były tylko przyjacielskie rady  dodała, słysząc
protesty Susan.  Zawsze możesz na mnie liczyć. Dzwoń, kiedy zechcesz. Nie
zapominaj, że też mam za sobą rozwód. Wiem, że jest ci teraz ciężko, ale po
jakimś czasie dojdziesz do siebie. Ty też jakoś to przeżyjesz. A przyjaciele, po
prostu, troszkę pomagają.
Susan powtórzyła sobie w myśli słowa Laury, zbierając się do wyjścia.
 Jakoś to przeżyjesz . Właśnie do tego sprowadzała się ostatnio jej egzystencja.
Przeżyć.  Gazette balansowała na granicy opłacalności. Dzieci ledwie się
nawzajem tolerowały. Cały jej świat trząsł się w posadach, a ona była tuż nad
przepaścią i czuła, że traci równowagę.
Wracała do domu w żółwim tempie, z rozmysłem przedłużając chwile
samotności. Zaparkowała na końcu podjazdu, ale jakoś nie mogła się zmusić,
żeby otworzyć drzwi i wysiąść. Przez chwilę patrzyła na nieduży, jednopiętrowy
dom. Myśl, że będzie musiała wejść do środka, była jeszcze bardziej nieznośna
niż wtedy, gdy się tu sprowadzili.
Dziesięć lat temu fasada budynku nie wyglądała zachęcająco. Hank pękał
jednak z dumy, że mają własny dach nad głową i z zapałem zabrał się do
odnawiania. Optymistycznie twierdził, że trochę farby i garść gwozdzi odmieni tę
chałupę nie do poznania. Susan nie chciała odzierać go ze złudzeń, więc
powstrzymała się od komentarzy. Dom potrzebował znacznie więcej niż paru
desek i nowego dachu. Był po prostu ruderą.
Uśmiechnęła się mimo woli. Rezultaty gruntownego remontu przeszły jej
najśmielsze oczekiwania. Dach, co prawda, nadal przeciekał, a ogrzewanie
płatało figle, lecz mimo to oboje z Hankiem byli dumni ze swojej siedziby. Nie
wyobrażali sobie, że mogliby mieszkać gdzie indziej.
Teraz oczywiście będą musieli sprzedać dom. Zmuszą ich do tego względy
finansowe. Susan wiedziała, że nie ma innego wyjścia. Stwierdziła jednak, że
perspektywa przeprowadzki wcale jej nie martwi. Wręcz przeciwnie. Ostatnie
wydarzenia sprawiły, że straciła serce do tego miejsca. Pragnęła zamieszkać na
jakimś neutralnym gruncie.
Niechętnie wysiadła z samochodu, którego wnętrze dawało złudne
poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Chyba powinnam sobie kupić hełm i
żołnierski mundur, pomyślała. Tam, za drzwiami, domowa atmosfera
przypominała od pewnego czasu pole walki.
 Cześć, mamo!  Twarz Jake a rozjaśniła się na widok Susan. Zerwał się z
krzesła, podbiegł do matki i mocno ją uściskał. Do niedawna taka wylewność z
jego strony była nie do pomyślenia. Okazywanie uczuć wprawiało chłopca w
wielkie zakłopotanie.
Susan wkroczyła dzielnie do obozu nieprzyjaciela, mając sprzymierzeńca u
boku. Córka okopała się w salonie na kanapie. Udawała, że jest całkowicie
pochłonięta lekturą.
 Co słychać, Kim? Jak rozwija się historia Ameryki?
 Odpowiedziało jej milczenie.  A co z wypracowaniem? Odrobiłaś już
lekcje?
Kim spojrzała na matkę ponuro i znów wlepiła wzrok w książkę.
 Cieszę się, że nauka tak dobrze ci idzie.  Susan ciągnęła nie zrażona
udając, że nie dostrzega jawnej wrogości.
 Bądz jeszcze taka miła i zdejmij nogi z kanapy.
Córka ostentacyjnie podciągnęła kolana jeszcze wyżej, rozmyślnie
szorując butami po miękkiej tapicerce. Matka nie miała jednak zamiaru tolerować
nieposłuszeństwa.
 Nogi na podłogę, Kim. Natychmiast  rozkazała stanowczym tonem.
Tym razem poskutkowało.  Dziękuję. Czy któreś z was pamiętało, żeby
rozmrozić wołowinę?
 Zrobiłem to, mamo. Obrałem ziemniaki i posiekałem marchewkę. Mięso
się piecze, a reszta jest na gazie.
 Jake  zwróciła się do syna  pewnego dnia jakaś kobieta będzie mi za
ciebie wdzięczna.  Zajrzała do piekarnika. Obłożone jarzynami mięso pachniało
nad wyraz apetycznie.
 Wiem, co mówię, synku. Kim, mogłabyś nakryć do stołu?
 Niech Jake to zrobi. Pewnego dnia jakaś kobieta będzie ci za niego
wdzięczna.
 Poprosiłam ciebie, Kim. Twój brat ugotował obiad. Ty też możesz trochę
pomóc.
 Przykro mi  wycedziła.  Ale sądziłam, że tylko mężczyzni zajmują się
u nas domowymi obowiązkami. Dawniej zawsze gotował tatuś. Teraz zapędziłaś
Jake a do pracy.  Wzruszyła ramionami.  Ja tylko biorę przykład z ciebie.
 Skończ tę błyskotliwą przemowę, Kim, i zrób to, o co prosiłam.  Susan
usiłowała zachować spokój, ale złośliwe uwagi córki dojadły jej.
Kim zaczęła z trzaskiem rozkładać talerze. Demonstracyjnie waliła
każdym o drewniany blat stołu. Matka zagryzła wargi. Poprzednim razem Kim
zareagowała na zwróconą jej uwagę we właściwy dla siebie sposób. Najzupełniej
niechcący upuściła duży półmisek, który rozleciał się w drobny mak.
Tak dalej być nie może, pomyślała Susan po raz tysięczny. Tym razem
sprawy miały jednak zmierzać do rozwiązania.
 Nakryj dla czterech osób, Kim.
 Ktoś przychodzi na obiad?
 Miejmy nadzieję, że wasz ojciec.
 Tatuś! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl