[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kimś całowałaś?
Na to pytanie Ingebjorg nie odpowiedziała.
- Mam teraz inne rzeczy na głowie - rzekła w końcu głosem zduszonym od
płaczu.
- Przepraszam, zapomniałam, że twoja matka nie żyje - zawołała Katarina z
żalem.
W tej samej chwili w krużgankach rozległy się kroki, obie więc wróciły do
pracy.
Szóstego dnia miał się odbyć pogrzeb matki. Tak jak o to prosiła w testamencie,
miejsce jej wiecznego spoczynku znajdowało się w katedrze Zwiętego Hallvarda.
Ingebjorg przestała już płakać. Czuła, że zabrakło jej łez. Kiedy zgodnie z
poleceniem stawiła się przy furcie, by dołączyć do pani Thory, siostry Sigrid i
Gunnara Thordssona, klasztornego kapłana i doradcy matki przełożonej, posłusznie
usłuchała, ale w duszy czuła pustkę.
Ku jej zdumieniu pojawiła się większość zakonnic, a przecież nigdy nie spotkały
jej matki. Prawdopodobnie pani Thora zadecydowała, że klasztor Nonneseter musi
pokazać i duchownym, i świeckim, że dba o nową siostrę i pragnie okazać jej
matce najwyższy szacunek. Nit dziwnego, skoro zakon dostał dwie włóki ziemi w
Dal i czterdzieści marek za przyjęcie jej do grona nowicjuszek, pomyślała z
goryczą Ingebjorg. Zastanawiała się, gdzie się podziały flety, diadem, łóżko, szka-
tułka i wszystkie pozostałe rzeczy, zapisane jej w testamencie. Pani Thora
lodowatym tonem oznajmiła, że zakonnicy nie wolno nic posiadać, lecz skoro tak,
to dlaczego matka uczyniła taki zapis? Jedyną rzeczą, jaką Ingebjorg odzyskała,
była skrzynia ze starego domu w Saemundgrd. Czy wszystkie inne rzeczy zostały
sprzedane, czy też pani Thora  zaopiekowała się" nimi, zastanawiała się Ingebjorg,
pełna podejrzeń wobec wszystkiego, co miało związek z opatką.
W drodze ku miastu przypomniał jej się nagle ów niebezpieczny dokument,
który matka przed wyjazdem włożyła do podróżnej sakwy. Czy zdążyła gdzieś go
przenieść, czy też wciąż tam leży?
Myśli Ingebjorg zakłócił nagle głos Katariny.
- Chyba bardzo kochałaś matkę, prawda?
Dziewczyna odwróciła się do przyjaciółki. Dopiero teraz zobaczyła, że ubrane
na czarno zakonnice uformowały kondukt. Ingebjorg była w habicie nowicjuszki,
na szczęście niebieskim, nie czarnym jak stroje mniszek, które złożyły już
wieczyste śluby. Szczerze jednak zazdrościła rezydentom, którzy zawsze mogli
nosić własne ubrania, i świeckim siostrom, które mogły je zakładać przed
wyjściem z klasztoru.
- Zostałyśmy tylko we dwie - odpowiedziała cicho. - No i staruszkowie - dodała
ze smutkiem.
- Bolejesz jedynie nad śmiercią matki, czy również nad tym, że złożyła śluby
zakonne w twoim imieniu? - ciągnęła z ciekawością Katarina.
Ingebjorg poczuła się urażona.
- Czy nie wystarczy, że straciłam matkę?
- Ależ tak, oczywiście. - Katarina odwróciła wzrok. Więcej nie rozmawiały, ale
słowa Katariny wyrwały
Ingebjorg z otępienia. Dopiero teraz zauważyła, że jest piękny, jesienny dzień. Z
klonów opadały już liście, ale część drzew jeszcze stała spowita płomienną
czerwienią. Słońce świeciło, a powietrze było przejrzyste. Na fiordzie dostrzegła
żagle rybackich łodzi, lecz duże statki handlowe z pewnością wciągnęły już wiosła
na pokład, szykując się do zimy.
Kiedy dotarły do dzielnicy szewców, Katarina bardzo się ożywiła. Z zachwytem
wskazywała na trzewiki, wywieszone na ścianach kramów i po chwili jej zapałem
zaraziła się również Ingebjorg. Miała wrażenie, że cała wieczność minęła od czasu,
gdy jechała tędy razem z matką, myśląc o tym, że poprosi ją o trzewiczki z cielęcej
skóry. Tamtego wieczoru nie wiedziała, jaki smutny los ją czeka.
- Zauważyłaś, że wiele kramów stoi pustych? - szepnęła, wzdrygając się
Katarina. - To kramy szewców zmarłych podczas zarazy. W mieście jest tak samo,
wszędzie są puste domy.
Kiedy zbliżyły się do katedry Zwiętego Hallvarda, rozdzwoniły się dzwony. One
biją dla matki, pomyślała nagle Ingebjorg, czując, jak mocno ściska ją w gardle.
Zakonnice ustawiły się pod kościołem. Ingebjorg ze zdumieniem patrzyła, ilu
ludzi już się tam zgromadziło. Niemożliwe, żeby wszyscy znali matkę. Nagle
dostrzegła Torgeira Sigurdssona, jego syna Ołava i córkę Asę. Nie widziała Asy od
czasu zarazy i miała wielką ochotę do niej podejść. Stali tam też sira Eirik z Dal i
sira Kjetil, a przed nimi, doprawdy, dwaj bracia Bergtora, Hallstein i Kolbein!
Przyjechali na pogrzeb aż z Eidsvoll!
Ale ciotki Gudrun ani stryjów nigdzie nie mogła wypatrzyć i właściwie wcale się
ich nie spodziewała. To zbyt długa i męcząca podróż dla starych ludzi. Ciotka
Gudrun musiała bardzo boleśnie przeżywać śmierć Elin, tak jej bliskiej, i na pewno
ciążyła jej świadomość, że nie może uczestniczyć w pochówku.
Za chwilę ukazał się kondukt z trumną. Przodem kroczył arcybiskup Hallvard,
za nim kanonicy i księża, a na końcu diakoni i słudzy, którzy nieśli trumnę.
Ingebjorg wpatrywała się w trumnę suchymi oczami. Tam w środku leżała
matka, zimna i martwa. Już nigdy nie wstanie, nigdy więcej z uśmiechem nie
wyjdzie jej na spotkanie, nigdy nie będzie do niej szeptać z posłania po ciemku, nie
odmówi modlitwy przed posiłkiem z poczesnego miejsca, ani nie zasiądzie przy
krosnach w długie, jesienne wieczory. Matka odeszła na zawsze, a Ingebjorg
została sama. Trudno to było pojąć.
Kondukt powoli wchodził do katedry. Kiedy zbliżył się do ołtarza poświęconego
Dziewicy Maryi, Ingebjorg zobaczyła, że z posadzki zdjęto kilka szkliwionych
płyt, szykując kryptę. Z drżeniem spojrzała w czarną dziurę w podłodze. To
właśnie tam spocznie matka, w tej zimnej ciemności. A jeśli się przebudzi i
zorientuje, że jest zamknięta? Ingebjorg wiedziała, że to szalona myśl, ale nie
mogła się od niej uwolnić.
Niewiele zrozumiała z kazania arcybiskupa Hallvarda, a gdy śpiewano psalmy i
odmawiano modlitwy, stalą zatopiona w myślach. Dopiero gdy nastąpił moment
samego pochówku, ocknęła się i zmusiła do śledzenia kolejnych obrzędów.
Kiedy ceremonia wreszcie dobiegła końca i mieli wychodzić z kościoła, nogi
wydały jej się ciężkie, jakby nie chciały jej nosić. Mogłaby ubłagać Torgeira
Sigurdssona o to, by zabrał ją z powrotem do Dal, albo podejść do Hallsteina
Massona i powiedzieć, że przyjmuje jednak jego propozycję zamieszkania na
Habbarstad. Wszystko było lepsze niż powrót do Nonneseter.
Pani Thora musiała odczytać jej myśli albo dostrzec wzburzenie na twarzy, nagle
bowiem zjawiła się tuż przy niej.
- Pozwalam ci przywitać się z przyjaciółmi i krewnymi, Ingebjorg. Będę blisko
ciebie.
Ingebjorg natychmiast zabrzmiały w uszach słowa wypowiedziane przez opatkę
pierwszego wieczoru:  Jeżeli zaś matka złoży śluby w twoim imieniu, wybór nie
będzie już należał do ciebie. Zwiąże cię jej przysięga. A jeśli ją złamiesz, zostaniesz
uznana za apostatkę, zdrajczynię i poniesiesz karę". Posłusznie skinęła głową,
poprzysięgając sobie, że pani Thora nie będzie miała ostatniego słowa w tej
sprawie.
Po pogrzebie nie planowano stypy. Klasztor się temu sprzeciwił, a poza tym Elin
sobie tego nie życzyła. Ingebjorg postanowiła więc podejść do znajomych i
spróbować przy okazji szepnąć kilka słów do ucha Asie lub jej ojcu.
Nie musiała ich szukać, bo gdy tylko wyszła z kościoła, zaraz się do niej zbliżyli.
Wszyscy uroczyście ją witali, patrząc na nią ze smutkiem.
- Twoja matka zasłużyła na porządną stypę z wieloma przemowami - oświadczył [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl