[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dla mnie. Rozważam ograniczenie się do jednej na jakiś czas. –
Uśmiechał się, a błękit jego oczu niebezpiecznie mnie przyciągał.
Czułam, że jeszcze jeden uśmiech i zacisk mięśni Kegla, a znajdę
się w kłopotliwej sytuacji. Wstałam gwałtownie, żeby odłożyć kubek
do zlewu. Zatrzymałam się przy nim na chwilę, tylko na chwilę. W
głowie kłębiło mi się od myśli. Był singlem. Był… sam. Matko droga,
Wallbanger był sam.
Słyszałam, jak wstaje i podchodzi do mnie. Zamarłam, gdy
odgarniał mi włosy z ramion i prowadził dłonie do bioder. Jego usta,
cudownie rozkoszne usta prawie dotykały mojego ucha, kiedy szeptał:
– Powiedzieć ci prawdę? Nie mogę przestać o tobie myśleć.
Z wrażenia rozdziawiłam usta. Nadal stałam odwrócona do niego
plecami. Byłam rozdarta pomiędzy wykonaniem triumfalnego gestu
rękami a odbyciem stosunku w kuchni. Zanim podjęłam decyzję,
Simon śmielej poruszył wargami, dotykając skóry tuż za moim uchem.
Zakręciło mi się w głowie, a kobiece części mojego ciała zatańczyły
kankana.
Chwycił mnie za biodra i obrócił w swoją stronę. Stałam blisko
niego. Uśmiechał się szeroko. Starałam się nie stracić kontroli.
– Powiedzieć ci prawdę? Myślę o tobie, odkąd zastukałaś w moje
drzwi – wyszeptał, a potem pochylił się i pocałował mnie w szyję.
Zrobił to z doskonałą precyzją. Jego włosy łaskotały mnie w nos i z
trudem trzymałam ręce przy sobie. Odepchnął mnie lekko na bok i ku
mojemu zaskoczeniu uniósł w górę i posadził na blacie. Odruchowo
rozszerzyłam uda, żeby mógł stanąć między nimi. Uniwersalne Prawo
Wallbangera polegało na całkowitym wyparciu myślenia. Na szczęście
moje nogi wiedziały, co robić.
Jedną dłonią powędrował na dół moich pleców, a drugą położył
mi na karku.
– Powiedzieć ci prawdę? – spytał po raz kolejny, przesuwając
mnie na skraj blatu, przez co musiałam odchylić się do tyłu. Moje nogi,
jakby miały autopilota, oplotły się wokół jego talii. – Chcę cię mieć w
Hiszpanii – powiedział cicho i przycisnął usta do moich warg.
Gdzieś zawodziła kicia i… O w końcu rozpoczął podróż
powrotną do domu.
***
– Panie Parker, jeszcze wina?
– Nie, dziękuję. Caroline?
– Nie, dziękuję. – Wyciągnęłam się wygodnie w fotelu. Pierwsza
klasa do LaGuardii, a potem pierwsza klasa aż do Malagi w Hiszpanii.
Stamtąd mieliśmy jechać samochodem do Nerji, małej miejscowości na
wybrzeżu, w której Simon wynajął dom. Nurkowanie, łażenie po
jaskiniach, piesze wycieczki, piękne plaże, góry i urocze miasteczko.
Simon wiercił się na fotelu i rzucił gniewne spojrzenie do tyłu.
– Co? Co się stało? – zapytałam i obróciłam się, ale nie
zobaczyłam nic dziwnego.
– Ten dzieciak wali w moje oparcie – powiedział przez zaciśnięte
zęby.
Śmiałam się przez następne kilkadziesiąt minut.
Rozdział szesnasty
Z
robiliśmy to za wcześnie. Trzeba było poczekać.
– Chyba żartujesz. Czekaliśmy wystarczająco długo. To był
odpowiedni moment.
– Odpowiedni moment? Gadasz głupoty! Gdybyśmy poczekali
trochę dłużej, nie mielibyśmy teraz problemu.
– Nie słyszałem, żebyś narzekała w trakcie. Sprawiałaś wrażenie
dość zadowolonej, jak dobrze pamiętam.
– Nie mogłam narzekać, bo miałam pełne usta. Ale
przeczuwałam to. Wiedziałam, że niedobrze robimy, że to jest
dogłębnie złe.
– Dobra. Poddaję się. Powiedz mi, jak to naprawić.
– Zacznijmy od tego, że trzymasz mapę do góry nogami –
stwierdziłam.
Od pięciu minut staliśmy przy drodze, próbując zgadnąć, jak
dojechać do Nerji.
Po lądowaniu w Maladze, przedarciu się przez odprawę i
przebrnięciu przez system wynajmu samochodów, w końcu udało nam
się wydostać z centrum miasta. A teraz się zgubiliśmy. Simon
prowadził, więc ja byłam odpowiedzialna za nawigowanie. W praktyce
oznaczało to, że co pięć minut Simon wyrywał mi mapę, patrzył na nią,
wzdychał i mruczał, a potem rzucał ją w moją stronę. W ogóle nie
słuchał, co do niego mówiłam. W zamian polegał na swoim [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl