[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się wygodnie i zapaliła papierosa.
- Słyszałam, że ty i Craig musieliście razem nocować. Zaszło coś
między wami?
- Skąd taki pomysł? - Temple popatrzyła na Flo znad kubka.
- Sama nie wiem. Może stąd, że Craig nie wygląda ani trochę lepiej
niż ty?
Flo popatrzyła w lustro, wiszące za ladą bufetu. Temple zamarła.
Odwróciła się nieco i kątem oka dostrzegła w szklanej tafli odbicie
sylwetki Craiga.
- Ma na nosie przeciwsłoneczne okulary. Skąd wiesz, jak wygląda?
- Przez cały tydzień chodził osowiały jak zbity pies. Co się
wydarzyło w Houston?
- Nic. Byliśmy na kolacji u przyjaciół Craiga.
- Dobrze. I co dalej?
- Nam możesz się zwierzyć. - Ginny oparła łokcie o ladę i pochyliła
się do przodu.
117
R S
- Rozczaruję was. Po kolacji wróciliśmy do hotelu i poszliśmy do
łóżka.
- No właśnie! - wykrzyknęła Flo.
- Każde do swojego. Nic się nie zdarzyło. Zadowolone?
- Jeśli ty byłaś...
Temple nie wiedziała, jak zmienić niewygodny temat rozmowy, by
uniknąć dalszych pytań.
- Craig interesuje się mną wyłącznie z powodu... ciasteczek, które
dla niego piekę - powiedziała pierwszą rzecz, jaka jej przyszła na myśl.
- Dobre sobie! - zawołała Ginny. - Widziałam, jak na ciebie patrzył.
Zapewniam, że nie ciasteczka mu były w głowie.
- Powinniście zapomnieć o tej waszej przyjazni - wtrąciła Flo. - Czy
to grzech zostać kochankami?
- Muszę uciekać, spóznię się na lot. - Temple ześliznęła się z
wysokiego stołka i sięgnęła po podręczny bagaż.
- Tchórz - oskarżyła ją Ginny.
- Ciasteczka! Też coś! - parsknęła Flo.
Kiedy Temple dotarła na pokład samolotu, sprawdziła, czy w ku-
chence wszystko jest w porządku, wzięła dwa kubki z kawą i zajrzała do
kabiny pilotów. Dziś zajmowali ją Bruce Dumont i Craig, zajęci w tej
chwili rutynową kontrolą urządzeń przed startem.
- Coś na wzmocnienie? - spytała.
- Aniele, ratujesz nam życie. - Bruce przyjął kubek, nie odrywając
oczu od notatnika i wskazników na tablicy przyrządów.
Craig również sięgnął po kawę i pociągnął spory łyk.
- Jak ci było u babci?
118
R S
- Dziękuję, wspaniale. Przytyłam z pięć kilo na jej tostach,
ziemniaczkach z masełkiem i pieczeniach.
- Jakoś nic po tobie nie widać. - Craig zlustrował szczupłą sylwetkę
Temple.
Tego ranka nie żartowali jak zwykle. Wytłumaczyła to sobie faktem,
że mieli opóznienie.
W ciągu dnia nie zdarzyło się nic szczególnego. W Dallas wy-
lądowali około szóstej trzydzieści.
Temple nie ukrywała się przed Craigiem, ależ skąd. Jednakże od
razu po pracy wyruszyła do domu. W windzie zaczęła przeglądać
korespondencję. Jęknęła głucho na widok znajomych gryzmołów na
kopercie.
- Nancy - wyszeptała.
Rozerwała kopertę i przebiegła wzrokiem krótki list.
Jak pech, to pech. Nancy wybierała się na kilka dni do Dallas, by
spotkać przyjaciół. Któregoś wieczoru chciała pójść z Temple na kolację.
Zada mnóstwo pytań na temat Craiga.
Temple ogarnęły mieszane uczucia. Sama nie wiedziała, czego chce.
%7łeby Craig nie był pilotem, a Nancy jej przyjaciółką? %7łeby Nancy
zapomniała o Craigu? A może pragnęła wyrzucić z pamięci fakt, że sama
kochała się z Craigiem i było im wspaniale? Tego nie dałaby rady zrobić.
Mimo usilnych starali nie mogła przestać o nim myśleć, więc zebrała
brudne ubrania i zeszła do pralni. Spotkała tam znanego jej z widzenia
lokatora z czwartego piętra. Przedstawił się jako Brian Baker. Pogadali
chwilę, gdy ich rzeczy kotłowały się w pralkach, i umówili na drinka na
następny wieczór. Temple zaproponowała, żeby spotkali się w popularnym
pubie.
119
R S
Co w tym złego? Wszystko lepsze niż ciągłe myślenie o Craigu.
Postanowiła już, że nadal będzie się z nim tylko przyjaznić, a wszędzie,
gdzie się da, rozglądać za właściwym mężczyzną. Może ma na imię Brian?
Jest przystojny i wydaje się całkiem miły.
Zjawiła się w pubie kilka minut przed umówionym czasem i zajęła
miejsce przy barze. Brian stawił się ściśle o wyznaczonej porze.
Pomachała mu dłonią, by przyciągnąć jego uwagę.
Dwa punkty dla niego. Nie kazał jej na siebie czekać, poza tym ubrał
się porządnie w ciemne spodnie i marynarkę. Koszulę miał swobodnie
rozpiętą pod szyją. %7ładnych złotych łańcuszków czy bransoletek. Dobrze
się zaczyna.
- Nie spózniłem się, prawda?
- Wcale. - Temple wciągnęła w nozdrza zapach drogiej męskiej
wody kolońskiej. Była to mieszanka leśnych aromatów, wyrazista, lecz nie
natrętna.
Brian zamówił drinki.
- Przyjemny lokal - zauważył.
- To prawda - przyznała Temple.
Po chwili barman podał zamówiony alkohol. Brian upił trochę ze
szklanki i rozsiadł się wygodniej na stołku. Lekko trącił Temple w udo
kolanem. Nie poczuła nic poza lekkim uderzeniem, ale w końcu za
wcześnie na inne reakcje. Pożądanie narasta powoli.
Przez jakiś czas prowadzili niezobowiązującą rozmowę. Brian
wydawał się inteligentny i dobrze zorientowany w bieżących wy-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podobne
- Start
- Hohlbein, Wolfgang Kevin Von Locksley 01 Kevin Von Locksley 267 S
- Macomber Debbie Blossom Street 01 Sklep na Blossom Street
- Al Past [Distant Cousin 01] Distant Cousin (pdf)
- Kurtz, Katherine Adept 01 The Adept
- Zelazny, Roger The First Chronicles of Amber 01 Nine Princes in Amber
- Arthur C Clarke & Stephen Baxter [Time Odyssey 01] Time's Eye (v4.0) (pdf)
- D H Starr [Wrestling 01] Wrestling With Desire [FP MM] (pdf)
- Diana Hunter [Submission 01] Secret Submission [EC] (pdf)
- Rodzinne sekrety 01 Wiosenny bal 03 Winston Anne Marie Piknik nad stawem
- Bardsley Michele Diary of a Demon Hunter 01 Death Unwept [caĹoĹÄ pl]
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- trzonowiec.htw.pl