[ Pobierz całość w formacie PDF ]
a ja noszę na grzbiecie sporo rzeczy, będących własnością rządową.
Chodz ze mnÄ…, mÅ‚okosie! BÄ…dz zdrów, Australczyku³t . Zobaczymy
się jutro na przegląóie! %7łegnam cię, stogu siana, i życzę, byś miał sny
miłe oraz umiał opanować wzruszenie. %7łegnam cię, Dwuogoniasty!
Gdy bęóiesz przechoóił koło nas, nie trąb, bo nam to miesza szyki!
Billy ruszył zawodowym krokiem starego żołnierza, koń zaś zbliżył
się do mnie i wietrzył wokoło, tak, że musiałem mu dać kawałek
biszkoptu.
Mój Vixen, blagier pierwszej wody, rozmawiał z koniem i nagadał
mu niestworzonych rzeczy, ile to on i ja koni posiadamy.
Jutro jadę na przegląd w swym nowym powozie! powieóiał
A góie ty bęóiesz?
Na lewym skrzydle drugiego eszelonu! powieóiał uprzej-
mie koń A teraz żegnam, muszę wracać do Dicka, zabłociłem
³t us al óiÅ›: Austral3czyk.
rudyard kipling Księga dżungli 113
sobie ogon, a biedny chłopiec namorduje się niemało, zanim go do-
prowaói do porządku.
Nazajutrz koło południa odbył się wielki przegląd wojsk. Vixen
i ja zajmowaliśmy wygodne stanowiska, niedaleko wicekróla i emira
Afganistanu, ubranego w wysoki futrzany kołpak z ogromną, bry-
lantową gwiazdą pośrodku. Gdy rewia się rozpoczęła, zabłysło słońce,
a pułki, maszerujące jeden za drugim, wyglądały wspaniale. Płynę-
ły szeregi, poruszały się zgodnym ruchem nogi, a pochylone pod
jednym kątem karabiny rzucały snopy skier. Po piechocie ukazała
się jazda, maszerując przy dzwięku marsza kawaleryjskiego nni
und , a na ten odgłos Vixen, sieóący ze mną w powozie, nastawił
uszu. Gdy nas m3ał drugi eszelon ułanów, zobaczyliśmy austral3-
skiego rumaka z jedwabistym ogonem, ściągniętą pod piersi głową,
jednym uchem wstecz, a drugim wprzód skierowanym. Prowaóił
on rzeczywiście cały eszelon, a tak zgrabnie przebierał nogami, iż
zdawało się, jakoby tańczył walca. Po konnicy szły ciężkie armaty.
Ujrzałem Dwuogoniastego, ciągnącego wraz z dwoma towarzysza-
mi ogromną kolubrynę oblężniczą, za nim zaś kroczyło dwaóieścia
par wołów w jarzmach. Siódma para miała nowe jarzmo i posuwała
się krokiem niepewnym, wyrażającym znużenie. Na końcu zjawiły
się óiała górskie, muł Billy miał na sobie wyczyszczoną, połyskującą
uprzęż, a z miny jego zdawało się, że dowoói całą armią. Sam jeden
dałem mu brawo, ale Billy był zbyt służbisty, by się oglądać.
Niespoóianie lunął znowu deszcz, a mgła przysłoniła ruchy wojsk.
Pośrodku równiny zatoczono półkole, po czym flanki jego prostowa-
no powoli. Szeregi wydłużały się coraz to baróiej, aż wreszcie stanął
jednolity mur piersi luókich, koni i oręża. Za chwilę cała ta masa
ruszyła wprost na wicekróla i emira. Szli, a ziemia zaczęła drżeć, niby
pokład okrętu podczas przyspieszonego biegu maszyn.
Niepodobna objaśnić temu, kto nie zna sprawy sam, jak silne daje
wrażenie taki niewstrzymany marsz wojsk wprost na wióa. Dreszcz
go przenika, mimo, że wie, iż jest to tylko ćwiczenie. Patrzyłem na
emira. Dotąd nie objawiał żadnych uczuć i pozostał obojętny, teraz
jednak rozszerzyły mu się oczy, ściągnął cugle i obejrzał się za siebie.
Wydało mi się, że lada moment sięgnie po szablę i ucieknie, wyrą-
bując sobie drogę przez tłum Anglików obojga płci, znajdujący się
w tyle. Marsz ustał nagle, ziemia drżeć przestała, wojsko zasaluto-
wało, a jednocześnie zagrzmiało trzyóieści orkiestr.
Przegląd był skończony, a pułki pod ulewą odchoóiły na swe sta-
nowiska. Mimo deszczu, śpiewała piechota:
Każde zwierzę szuka pary&
Hurra!
Każde zwierzę szuka pary,
Słoń i wielbłąd i muł szary!
Wchoóą w arkę zwierząt krocie,
Aby nie utonąć w błocie!
Hurra!
rudyard kipling Księga dżungli 114
Jeden z przybyłych z emirem woóów, stary, siwy jegomość o dłu-
gich włosach, spytał któregoś z oficerów Hindusów:
Powieó mi, jakimi środkami osiągacie takie cuda?
Wydano rozkazy i spełniono je! odrzekł oficer krótko.
Jak to? Czyż i zwierzęta rozumieją rozkazy?
Są równie jak luóie posłuszne! Muł, koń, słoń i wół są powol-
ne przewodnikom, przewodnik słucha sierżanta, sierżant porucznika,
porucznik kapitana, kapitan majora, major pułkownika, pułkownik
brygadiera, który ma pod rozkazami trzy pułki, brygadier generała,
ten zaś słucha wicekróla, który jest sługą cesarzowej Indii. To cała
tajemnica!
Inaczej jest u nas w Afganistanie! rzekł wóó azjatycki
Tam każdy pełni tylko własną wolę.
Dlatego to odparÅ‚ oficer, pokrÄ™cajÄ…c wÄ…sa³u emir wasz,
którego słuchać nie chcecie, przybywa po rozkazy do naszego wice-
króla.
śpiewka zwierząt obozowych podczas rewii
SÅ‚onie
Od nas to wziął zaiste Aleksander siły,
Myśmy go też rozumu i sprytu uczyły,
My do wytrwałej pracy bojowej jedyne!
Z drogi! Dwuogoniaści ciągną kolubrynę!
Woły artyleryjskie
Słoniom nie w smak kul świstanie,
Dym zle odóiałuje na nie,
W bitwie myśmy są jedyne!
Z drogi! Woły ciągną kolubrynę!
Konie kawaleryjskie
Nie ma piosnki nad te tony,
Co brzmiÄ…, gdy walÄ… dragony,
Nade wszystko milej brzmi:
Marsz konnicy: nn und
Dobra pasza, tręzla równa,
Własny jezóiec& to rzecz główna,
Leci szwadron, kiedy brzmi
Marsz konnicy: nn und
Muły baterii górskiej
³u Ä™ a sa óiÅ› raczej: podkrÄ™cajÄ…c wÄ…sa.
rudyard kipling Księga dżungli 115
Zmiało, hej, śmiało na góry, na szczyt!
Choć przepaść wokoło, to cofać się wstyd!
Po perciach, wiszarach, pod chmury siÄ™ pnÄ…
Te muły, co w wojsku chwatami być chcą!
Jak óielnie prowaói nasz sierżant wśród gór,
Masztalerz wie także, że siodło nie wór&
Na szczyty niesiężne ostrożnie się pną
Te muły, co w wojsku chwatami być chcą!
Wielbłądy juczne
Smutny los! Smutny los!
Każdy zwiesza nos!
K3 po żebrach skocznie gra:
Ratatatataaaa& !
Darmo krzyczeć: Nie chcę biec!
Jeszcze gorzej lec&
Gdy Å‚adunek zleci z garba
B3ą, aż się puszcza farba&
Smutny los! Smutny los!
Beczym ciągle w głos
I znów k3 po żebrach gra:
Ratatatataaa& !
Chór zwierząt
Nie ważąc, czy mamy siły,
Wszystkieśmy się poświęciły,
W jukach, wierzchem albo w wozie,
Służym już od lat w obozie,
Spełniając rozkazy.
Bez nas nie byłoby wojny&
Przez nas minÄ…Å‚ czas spokojny,
Bo człek rady sobie nie da&
Wielka to wojować bieda!
Ale rozkaz tak niemiły
Chce, byśmy się poświęciły,
Przeto w jukach, wierzchem albo w wozie
Służym już od lat w obozie,
Spełniając rozkazy.
rudyard kipling Księga dżungli 116
Ten utwór nie jest chroniony prawem autorskim i znajduje się w domenie publicznej,
co oznacza że możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać. Jeśli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podobne
- Start
- Windows_Server_2008_PL_Ksiega_eksperta_ws28ke
- Ksiega umarlych [ENG]
- William Shatner Tek War 1 Tek War
- J.C. Owens Dominion Of The Eth
- Jerzy_Jankowski_Monarsze_sekrety
- Angelia Whiting [The Trigon Rituals 03] Dominance Fury (pdf)
- Dean Ing Flying To Pieces
- Miasto z morza mrocznych wrażeń Grzegorz Lipski
- Folotted a csillag Sarah Garden
- Aubrey Ross [Enslaved Hearts 01] Captives [EC Aeon] (pdf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ekonomia-info.htw.pl