[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spróbuję dotrzeć do pewnej rodzinnej tajemnicy, nurtującej mnie już od dawna. Najlepiej
będzie zacząć od początku, i pomału, ruchem okrężnym zbliżać się do środka. Nie było
jeszcze wtedy rodziców. Byli babka i dziadek. Dziadek miał piękne, choć nieco już wyblakłe,
błękitne oczy i potrafił przepowiadać przyszłość. Dziadek kochał konie. Huśtał mnie wozem
po rozsłonecznionym miasteczku. Jezdziłam z nim opromieniona blaskiem, cała błoga i jakby
nieżywa ze szczęścia, pełna mrówek w czubkach palców, z niebem gwałtownie kołyszącym
mi się w głowie, ze stukotem kopyt końskich w żebrach, wstrząsana i półprzytomna. Nic
piękniejszego nie mogę sobie przypomnieć, nic bardziej upajającego. Kim był dziadek, kim
były jego konie, którymi mnie powoził? Dlaczego znalazłam się tam, w jego królestwie, w
regionach magii, zapachu siana, starych kożuchów w szafie i na mleku, przypalonych blinów,
jaj bulgocących na smalcu, wachlarzu kart na stole, owocowej wódki i gnoju końskiego?
Byłam tam rzucona, podrzucona przez los. Nasiąkałam atmosferą żółtych pól i suchych dróg,
szarych stonek pośpiesznie zapędzanych do pudełkowego aresztu, niefrasobliwych motylków
bielinków, ostrych psów i żelaznych szyn kolejowych, którym żmudnie, krok po kroku
asystował wieczorami dziadek. Obrastałam zapachem izby pełnej nierozwikłanych pajęczyn,
smutnych i samotnych Bozi, Jezusów otoczonych wiankiem apostołów oraz starych,
pożółkłych modlitewników. Moje policzki gorzały od buszującego w piecu ognia. Za piecem
pomieszkiwał zimą jeż, babcia karmiła go mlekiem.
Wieczorami babcia czytała mi wierszyki Brzechwy, Tuwima, Mickiewicza - co
tydzień nową broszurkę Poczytaj mi mamo , świeżo przyniesioną przez sympatycznego,
zawsze głodnego listonosza, który robił wszystko, żeby mnie rozbawić. A że babcia przez cały
tydzień powtarzała jedną i tą samą baję, uczyłam się ich na pamięć, nie rozumiejąc znaczenia
słów, chwytając tylko rymy zachłannie, odurzając, zachłystując się rytmami, przewodząc
żyłami ich drganie. Te rytmy były od mamy. Były po prostu nią. W cichym głosie babci czaiła
się gorycz. Czytała nawet wtedy, gdy bolała ją głowa - wiernie spełniała swą powinność. Gdy
zasypiała, lekko dotykałam jej bezwładnej dłoni. Edukacyjne to zadanie poruczyła jej piękna,
wesoła, utalentowana i daleka pani, która, jak niejasno przeczuwałam, była moją matką i
55
gdzieś w dużym, poniemieckim mieście prowadziła w jakiejś szkole świetlicę. Dlatego też nie
miała czasu, dlatego nie mogła być ze mną, dlatego też coraz rzadziej puszczała się w tany na
wielkich, rozśpiewanych placach powojennego Szczecina. Karuzela, karuzela, na Bielanach
co niedziela. Tak, w tej piosence na pewno była moja mama, tam właśnie należałoby jej
szukać, w tę piosenkę się wplątała, tam gdzieś utknęła i uwiła sobie gniazdo. Owinęła się
piosenką jak kokonem i już nigdy nie zdołała stamtąd wyjść, bo kokon okazał się zawiły. Tam
właśnie należałoby jej szukać. Tej małej, rozśpiewanej dziewczynki, skorej do żartów, figlów
i swawoli. Tej, która nie odważyła się wówczas zapisać do Mazowsza . Tej wysłanej w
czternastym roku życia z dużą walizką, w kusej spódniczce i z siniakami na kolanach do
wielkiego miasta, do gimnazjum, do internatu. Rozglądającej się niepewnie po ciemnym,
osowiałym dworcu. Jest we mnie, gdy to mówię, tylko ból. Za dużo we mnie tej słowiańskiej
krwi, tej nieutulonej melancholii i tęsknoty, tego przechyłu w stronę głębi, drążenia,
samoumartwiania, wczuwania się w innych i w siebie, wsłuchiwania w ponury tragizm
egzystencji. Biczowania się za każdy niebaczny wybryk niepohamowanej radości życia.
Tak pomału wrastałam w ten pachnący strawą dla prosiaków, markizami
przekładanymi kremem i odległym liczydłem świat. Dziadek codziennie pieśni mi zawodził.
Obok przerażającej skargi i bolesnych wzlotów w kłęby chmur, było w jego głosie jeszcze
dużo, dużo, wigoru. Był w tym głosie jego DUCH, pewnie dlatego proszono go tak często,
żeby wznosił śpiewy na pogrzebach. Nie odbył się bez niego żaden pogrzeb. W swoich
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podobne
- Start
- Higgins Jack Niedokończony lot
- Hakan Nesser [Inspector Van Veeteren 02] Borkman's Point (pdf)
- Christie Agatha PuśÂapka na myszy
- Archangel Mike Conner(1)
- AQA GCSE polish second language specyfikacja 2005
- Anne Rice 2 Kara dla Spiacej Krolewny
- Deeper Than the Darkness Gregory Benford
- Diana Palmer Osaczony
- 20_Montaśź i wykośÂczanie cholewek
- James C. Glass Shanji
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- thelemisticum.opx.pl