[ Pobierz całość w formacie PDF ]

podobnie jak ona, trochę spanikował po nocnym spotkaniu i zamierzał uciec.
Ułożyła plan w głowie. Będzie go ignorować, a on ją. Wróci do swojego życia, a Zach do swojego. Od
tej pory nie będą musieli utrzymywać żadnych kontaktów. Oboje będą zadowoleni z takiego rozwią-
zania.
Kobieta stuknęła wskaznikiem w ekran komputera.
- Mogę teraz przydzielić pani miejsce na pokładzie - powiedziała.
Janinę wspięła się na palce i nachyliła w stronę kobiety.
- Czy mogłaby pani się upewnić, że będę
Debbie MACOMBER
99
siedzieć możliwie daleko od pana Thomasa?
- spytała.
- W zasadzie wszystkie miejsca są już zajęte - odparła zniecierpliwiona. - Pani i pani... przyjaciel,
dostaliście bilety tylko dlatego, że w ostatniej chwili mieliśmy dwie rezygnacje. Zrobię, co w mojej
mocy, ale nie mogę każdemu dogodzić na chwilę przed odlotem.
- Rozumiem-Janinę powiedziała z pokorą, bo czuła się głupio i dziecinnie.
Podejrzewała, że ze swoim szczęściem, Zach dostanie miejsce tuż obok niej i oczywiście oskarży ją,
że wszystko zaplanowała.
Nie pomyliła się. Ledwo usiadła w drugim rzędzie, pojawił się Zach z wyrazem zakłopotania na
twarzy.
- Wygląda na to, że tu jest moje miejsce
- zauważył.
Ugryzła się w język, żeby nie zacząć mu tłumaczyć, że nie ma z tym nic wspólnego. Była przekonana,
że i tak by jej nie uwierzył.
- Zanim cokolwiek powiesz uwierz, że nie zaaranżowałem tego - powiedział i usiadł obok niej.
- Wiem.
- Poważnie?
100
Dobrana para
- Oczywiście - odparła. - Los uwziął się na nas. Nie mam pojęcia, jak dziadzio ustawił nasze spotkanie
na lotnisku i jak to się stało, że pierwszego dnia w hotelu wpadliśmy na siebie. Równie dobrze mo-
gliśmy się tam nie spotkać przez cały pobyt. Stało się jednak inaczej i jakoś - choć nie wiem jak -
dziadek jest za to odpowiedzialny.
Może nie brzmiało to zbyt przekonująco, ale inaczej tego wyjaśnić nie potrafiła. Spaceru w świetle
księżyca wolała już nie wspominać.
- Czyli nie wyładujesz teraz na mnie całej swojej wściekłości?
- Dlaczego miałabym to robić? %7ładne z nas nie prosiło się o taki rozwój wypadków.
- To fakt.
Ziewnęła szeroko i zaraz spojrzała przepraszająco na Zacha.
- Wybacz. Nie spałam całą noc i zaczynają mi się kleić powieki.
Kiedy zjawił się steward i zaproponował kawę, oboje odmówili. Zamiast kawy Janinę poprosiła o
poduszkę i koc. Steward przyniósł komplet również dla Zacha, ale ten postano-
Debbie MACOMBER
101
wił, że popracuje nad jakimiś ważnymi dokumentami.
Ledwie pilot odpalił silniki, a Janinę przymknęła powieki i chwilę pózniej spała w najlepsze. Dwa
razy podczas snu poruszyła się nerwowo, ale jakiś kojący głos ją uspokoił i pozwolił kontynuować
sen.
Zniło się jej, że idzie przez wrzosowisko. Ubrana była w tradycyjny szkocki strój. W oddali słychać
było dudy. A potem na szczycie wzgórza pojawił się Zach, również ubrany tradycyjnie, w berecie i z
dudami przewieszonymi przez ramię. Ich wzrok spotkał się, a muzyka ucichła. I wtedy zupełnie
niespodziewanie pojawił się dziadzio. Stanął między nimi i z wyrazem wzruszenia spojrzał na Janinę.
- Czy to właśnie jest romantyczne?
- Tak - odparła.
- Czego jeszcze potrzebujesz?
- Miłości.
- Miłości - powtórzył dziadek i spojrzał na Zacha, jakby szukał jego pomocy.
Zach zignorował jego spojrzenie i z nachmurzoną miną zaczął dąć w dudy.
- Spójrzcie tylko na siebie - zawołał Anton. - Jesteście idealną parą. Zach, kiedy się
102
Dobrana para
ockniesz i uświadomisz sobie, jak cudowną dziewczyną jest moja Janinę?
- Jeśli kiedykolwiek się ożenię, sam sobie wybiorę żonę - wrzasnął wściekle Zach.
- A ja sama sobie wybiorę męża -wtrąciła Janinę.
- Ty już się w nim zakochujesz - zauważył uszczęśliwiony dziadek.
- Ja... Ja... - Nie mogła znalezć słów, żeby się bronić.
- Spójrz na nią, chłopcze. Czyż nie jest cudowna? Tylko pomyśl, jakie śliczne dzieci byście mieli.
- Dziadku! Przestań już mówić o tych dzieciach. Nie wychodzę za Zacha! - wrzasnęła z całych sił.
- Janinę. Obudz się. - Głos Zacha zabrzmiał jakoś bliżej niż do tej pory.
Otworzyła oczy i spojrzała na niego. Leżała z głową opartą na jego piersi. Zerwała się zakłopotana.
- O Boże! Przepraszam. Nie miałam pojęcia...
- Nie miałem serca cię budzić, ale chyba miałaś jakiś koszmar.
Zamrugała nerwowo i nieudolnie próbowała powstrzymać łzy, napływające do oczu.
Debbie MACOMBER
103
Otarła twarz rękawem, wyprostowała się i schowała ręce pod koc, próbując ukryć jak bardzo się
trzęsą.
- Martwisz się tym, co wydarzyło się zeszłego wieczoru, prawda?
Westchnęła i spojrzała na niego z bladym uśmiechem.
- Nic się przecież nie wydarzyło - szepnęła.
- Całowaliśmy się w ogrodzie - przypomniał jej. - Posłuchaj, najwyższa pora żebyśmy porozmawiali.
- Ja... No dobrze, masz rację.
Nie była na to przygotowana, ale uznała, że lepiej mieć to za sobą. Przed spotkaniem z dziadkiem.
- Skłamałbym mówiąc, że całowanie twoich ust nie było przyjemne, ale wolałbym żeby nigdy do tego
nie doszło - powiedział. - Stworzyło to więcej problemów niż rozwiązało.
Milczała, bo obiecali sobie, że postarają się podejść do całej sprawy bez emocji. A wcale nie było to
takie proste.
- Przed przyjazdem do Szkocji ledwie się znaliśmy - kontynuował. - Spotkaliśmy się u mnie w biurze,
zjedliśmy lunch z Antonem.
104
Dobrana para
Byliśmy sobie całkowicie obcy. Pózniej spotkanie w Szkocji, wspólna kolacja i wieczorny spacer -
wyliczał. -i nagle, zanim którekolwiek z nas zorientowało się w sytuacji, całowaliśmy się. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl